Witam serdecznie
Oj dawno mnie tu nie było ale to nie z lenistwa lub braku weny twórczej.
Życie nie pyta nas czy jesteśmy gotowi na zmiany i czy w ogóle ich chcemy i jak sobie coś zaplanuje to walnie w nas jak grom z jasnego nieba.
U mnie w ciągu ostatnich kilku miesięcy było bardzo dużo zmian, jednych dobrych innych nie, ale tak to już jest - równowaga musi być zachowana.
Z końcem marca zrezygnowałam ze sklepiku, który wynajmowałam razem z koleżanką. Już od dłuższego czasu coś nie grało miedzy nami i mimo iż prowadziłyśmy dwie różne firmy to wspólna praca w jednym sklepie zaczynała być dla mnie lekko uciążliwa. Poza tym nie bardzo uśmiechało mi się płacić za pół sklepu a zajmować 1/4. Przeniosłam się więc do małego kiosku na targu na zupełnie innym osiedlu. I wiecie co? To była jedna z lepszych moich decyzji. Trochę oczywiście zeszło zanim się się ogarnęłam w nowym miejscu i zanim się klienci przyzwyczaili, ale to normalne. Trzeba było praktycznie zacząć wszystko od nowa.
Koniec roku szkolnego był dla mnie tragiczny.
Na początku czerwca czesząc starszą córcię zobaczyłam, że ma na główce dwa łyse placki średnicy około 1 cm, a parę dni później pojawił się trzeci. Nie czekałam już na umówioną wizytę tylko szybko pojechałam do lekarza. Oczywiście lekarka z wielkimi fochami mnie przyjęła bo nie byłam zapisana, drąc się na cały korytarz "To co, dziecko teraz pani zaczęło łysieć?" Szok. Zwłaszcza, że moja ośmioletnia córa stoi obok mnie, wszystko słyszy i wie, że chodzi o nią. Po badaniu przeżyłam kolejny szok. Lekarka pogłaskała mi córę pogłowie i powiedziała "Biedne dziecko - łysiejesz", a do mnie, że jest to łysienie plackowate i córa pewnie tych długich włosów nie utrzyma.
Taka lekarka z automatu powinna stracić pracę. Tej wizyty nie zapomnę do końca życia. Taka znieczulica u pediatry to jest dla mnie coś nie do ogarnięcia .
Pewnie się domyślacie w jakim stanie wyszłam od lekarza. Przez ponad tydzień jechałam na prochach uspokajających bo nie dawałam sobie rady.
Całkiem inne podejście było już u dermatologa. Panie w kartotece widząc rozpoznanie choroby zapisały mnie na drugi dzień rano, mimo iż zapisy są tylko raz w miesiącu i to nie był dzień zapisów. Pani dermatolog była bardzo miła, spokojna i uczuciowa. Porozmawiała z córcią, kazała się nie przejmować tym co lekarka powiedziała, że włoski szybko odrosną. Gdy omawiała ze mną chorobę i jak postępować wyprosiła córę z gabinetu by jej nie stresować. Później ją znowu poprosiła i jeszcze porozmawiała. Córa wyszła spokojna i zadowolona, że włoski będą odrastać. Dostała też skierowanie do psychologa i kropelki do smarowani łysych placków.
Psycholog to już inna bajka, szybko ją zapisaliśmy ale czeka się na wizytę około 6-9 miesięcy więc się jeszcze nie dostała. Na szczęście płyn zaczął pomagać i pomalutku włoski zaczęły odrastać. Wakacje córcia spędzała z ukochaną babcią więc przez ten czas się wyciszyła i nie pojawiały się już kolejne ogniska choroby.
W połowie wakacji musieliśmy się przeprowadzić. Bardzo się tego obawiałam ze względu na córę by nie dostarczać jej dodatkowego stresu. Na szczęście obyło się bez stresu, a nawet dzieci były zadowolone. Mieszkamy teraz na 10 piętrze. Jazda windą przez pierwsze tygodnie była dla nich jak wizyta w wesołym miasteczku :D Przed i za blokiem mają place zabaw więc ile tylko się dało to siedziały na dworze. Ze swojego okna widzą dworzec i przejeżdżające pociągi.
Jak już się zadomowiliśmy w nowym miejscu, nastąpiła kolejna zmiana. Tym razem jednak zaplanowana i przemyślana. Ze względu na przedłużające się oczekiwanie na wizytę u psychologa postanowiliśmy z mężem, że zainwestujemy w "dogoterapię". Uznaliśmy, że córki są już na tyle duże by zaopiekować się psem. No i mamy w tej chwili już półrocznego sznaucera miniaturę w kolorze czarno srebrnym. Uwierzcie mi jest to najukochańszy pies świata.
Ojojo ale się rozpisałam.
Przez ten czas oczywiście też trochę tworzyłam. Zaplanowane posty mi się nie opublikowały więc trochę je zmodyfikuję i pokażę wam kilka moich zaległych prac.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję, że o mnie nie zapomnieliście i odwiedzaliście mojego bloga
Ulka
zmiany....zmiany...
OdpowiedzUsuńważne, że jesteś z nich zadowolona :-)
a lekarka ( pożal się Boże, lub z Bożej łaski) powinna trafić na czyjś dywanik, po prostu głupia ......!
Stres to potężny implikator wielu chorób, więc ty też na siebie uważaj i nie stresuj się na zapas :-D
Dzięki kochana za troskę. Staram się nie stresować bo szkoda zdrowia. Pisanie bloga i składanie papierków to super terapia uspokajająca dla mnie, a teraz mam możliwość robienia tego w pracy więc wieczorami zostaje czas dla rodziny
Usuń